Polski klimat niezbyt nas rozpieszcza. Przez większą część roku jesteśmy skazani na pochmurne i zimne dni, które nie nastrajają optymistycznie do życia i wymuszają noszenie grubszych ubrań, niż większość z nas by tego chciała. Nie bez powodu jednym z popularniejszych sposobów spędzania jesiennych i zimowych wieczorów jest leżenie pod kocem z filiżanką gorącego kakao lub herbaty i rozgrzewanie się po zimnym dniu. W tym okresie bardzo pomocne może okazać się również odpowiednio dobrane, rozgrzewające jedzenie, które dodatkowo zwiększy naszą odporność w trudny czas.
Przyprawy
Pierwsze skojarzenie o rozgrzewającym jedzeniu, jakie przychodzi na myśl większości osób to przyprawy. Imbir, chilli, kurkuma, cynamon, pieprz i czosnek to bogactwo przeciwutleniaczy i olejków eterycznych, które powodują zwiększenie produkcji energii cieplnej przez organizm i podnoszą podstawową przemianę materii. Jedzenie potraw przygotowanych z ich udziałem daje uczucie rozgrzewania, a także chroni nas przed infekcjami, ze względu na przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe właściwości przeciwutleniaczy i olejków eterycznych.
Zdrowy tłuszcz
Większość krajów z zimnym klimatem opiera swoją kuchnię na ciężkich i tłustych potrawach, które mają dostarczać energii możliwej do wykorzystania na ogrzanie organizmu. Nie jest to do końca prawidłowe myślenie (zwłaszcza w dzisiejszych czasach), ponieważ dzięki ubraniom i ogrzewaniu budynków stosunkowo rzadko marzniemy, a niewielkie dogrzanie organizmu nie jest bardzo energochłonne, a część ciepła jest nawet produktem ubocznym, np. pracy mięśni. Człowiek nie jest dobry w produkcji ciepła, ponieważ posiada niewiele wyspecjalizowanych w tym komórek brązowej tkanki tłuszczowej, które wykorzystywałyby energię tylko i wyłącznie w tym celu. W takim razie, dlaczego w zimie mamy ochotę na tłuste i białkowe rzeczy? Odpowiada za to termogeneza poposiłkowa (swoiście dynamiczne działanie pożywienia – SDDP), czyli ilość energii jaką organizm potrzebuje do strawienia danego składnika odżywczego. W czasie procesu trawienia uwalniane jest ciepło (stąd termogeneza), a właśnie białko i tłuszcz jest najbardziej “ciepłotwórcze”. Aby strawić białko, wykorzystywane jest 25% zawartej w nim energii, a tłuszcz zużywa 5-10%, natomiast bardziej popularne w lecie i w kuchniach śródziemnomorskich węglowodany to zaledwie 6%. SDDP w diecie mieszanej utrzymuje się na poziomie 10%, dlatego gdy zwiększamy udział tłuszczu i białka, będzie ono rosnąć.
Jednak nie można bezkrytycznie zwiększać ilości białka i tłuszczu w diecie, zwłaszcza jeżeli wybieramy niewłaściwe ich źródła. Jeśli po zimnym dniu przyjdzie nam ochota na coś cięższego, warto wybrać zdrowe tłuszcze pochodzące z ryb morskich, oleje roślinne, orzechy, ewentualnie tłuste produkty mleczne. Podobnie z białkiem, które lepiej pozyskiwać z ryb, produktów mlecznych, jaj i nasion roślin strączkowych, niż z tłustych mięs.
Ciepłe napoje
W jesieni i w zimie często ciągnie nas do ciepłych napojów, szczególnie do herbaty, kawy i kakao. Jest to oczywiście spowodowane ich temperaturą ale również faktem, że wszystkie trzy są źródłem przeciwutleniaczy i kofeiny (kakao w mniejszym stopniu). Podobnie jak w przypadku przypraw, przeciwutleniacze podnoszą przemianę materii, dlatego działają rozgrzewająco, a w tej materii najlepiej sprawuje się zielona herbata, tak popularny składnik większości rozgrzewających “spalaczy tłuszczu”. Kofeina to nie tylko domena kawy, a jej obecność w pozostałych napojach sprawia, że również i one będą mobilizować tkankę tłuszczową do spalania, a co za tym idzie do podnoszenia temperatury organizmu. Dlatego warto pamiętać, że kofeina to nie tylko pobudzenie ale również rozgrzewanie.
Sport
Wprawdzie aktywność fizyczna nie jest częścią diety, jednak ściśle się z nią łączy. W diecie rozgrzewającej ma ona ogromne znaczenie, ponieważ skutecznie podnosi temperaturę organizmu, nawet na kilka godzin po zakończeniu treningu. Szczególnie dobre w rozgrzewaniu są treningi interwałowe, szybkościowe i siłowe, ze względu na pobudzanie przemiany materii. Efektem ubocznym sportowego ogrzewania będzie fakt, że na pewno sezonu zimowego nie skończymy z nadprogramowymi kilogramami.